Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

Płońska, ściąganie wojsk dostarczały gawiedzi aż nadto treści do tych potwornych wymysłów.
Zaspokoiwszy ciekawość zebranych u Bieleckich gości, Bietka z ojcem na dzień następny umówiła spotkanie u ks. Stoczka.
Tu mogli być sami. Izdebka była małą, ale gospodarz sam zajęty w szkółce, oddawał ją im, ustępując chętnie.
Rozpoczęła Bietka naprzód od powieści o swej przygodzie z Nesterackim, o poświęceniu się dla niej Nietykszy.
— A! dziecko moje, ja już wiem o tem wszystkiem — rzekł Płaza. — Przybywszy do Warszawy, gdym się dowiedział przestraszony o zuchwalstwie tego łotra, któremu niemka z pewnością dopomagała, śledziłem, chodziłem, rozpytywałem, i pewnie mi tu nic nie uszło.
Nie powiesz mi nic nowego, a może ja prędzej cię czegoś nauczę. Z tym zbójem Nesterackim pono niekoniec...
Rzuciła się Bietka.
— Cóż on teraz może?
— Z szalonym mając do czynienia nigdy człowiek nie odgadnie kędy się rzuci. Ja ci tylko mówię, że zemsty jego nad tym poczciwym Nietykszą, a może i dla ciebie lękać się trzeba.
— Królowę mam — poczęło dziewczę.
— A! — przerwał ojciec — ma ona zbyt wiele na głowie, aby mogła zająć się twoim lo-