zemści na szlachtę spuszczając kozaków z łańcucha.
Wiedzą już oni, że króla za sobą mieć będą, choćby się na panów, co tam w Ukrainie siedzą i rządzą, podnieśli. W pismach, które król z kozakami mienia, nic pewno nie stoi o tem, ale gadki chodzą różne..
— Jakto? król przeciwko własnemu narodowi miałby... — przerwała Bietka.
— On ci nic nie pocznie — odparł Płaza — tylko ręce założy. Kozacy skorzystają z tego, że mu byli potrzebni... domyślą się sami.
Jeden warchoł butny, o którego nietrudno, stanie na czele, a regestrowych i nieregestrowanych kozaków nie kilkanaście tysięcy, ale stotysięcy z ziemi wyrośnie.
Płaza spuścił głowę i ciężko jęknął rękę przykładając do piersi.
— Przysłali mnie z listami, kazali powracać — dodał — ale ja na Niż nie pojadę... Zasądzą mnie jako zdrajcę, tom i tu głowy nie pewien, mają wszędzie swoich...
— Do Krakowa lub gdzieindziej musisz się schronić — zawołała Bietka — gdy raz postanowisz.
— Jam to już postanowił — rzekł smutnie Płaza. — Na Niż nie pojadę, nie chcę, nie mogę; a no, takim jeszcze głupi, że mi się zdaje, iż przyjaciel-kozak skarb tu mój przywiezie.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/111
Ta strona została uwierzytelniona.