Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

w świat Jam to czuł. Dlatego mi się haniebnie chciało powrócić z nim, aby ludzie wiedzieli, że taki niewszyscy są zbóje.
Nic nie mówiąc Płaza śmiał się.
— Więcej — rzekł — lękałem się, aby cię nie pochwycili.
Wszczęła się rozmowa o kozaczyźnie, o buntowniczym duchu, który się tam wywiązywał, a Lackowicz poświadczył, że wiatr, który zawiewał z Warszawy, rozdymał ten pożar jeszcze dopiero tlejący.
Przestrzegł go o Parfenie Płaza, poczęli radzić co z sobą poczną dalej. Oba stanowczo powracać nie myśleli, choć Płaza przewidywał, że go na Niż popychać będzie kanclerz, chcąc mieć tam kogoś, coby donosił o przygotowywaniu się kozaków.
Na te szepty i narady weszła niezmiernie ciekawa pani Bielecka, którą nadzwyczajna piękność przybyłego nabawiała niepokojem. Zalotna, ciekawa chciała wiedzieć i kto to był, i choć resztkami goniła, pobałamucić go trochę.
Wynikło z zapoznania się z nią, że Lackowicz został na łyżkę barszczu zaproszony na jutro.
Nie miał też co robić w Warszawie.
Płaza mu zalecił, aby przyszedł zawczasu. Po tak długiej niebytności w kraju, który zaledwie głównemi rysami swemi pozostał w pa-