Lackowicz małoco się odzywał, a niewiele może słuchał, tak się wpatrywał w Bietkę i rozmarzał jej pięknością i rozumem. Wszyscy też, gdy otworzyła usta, zwracali pilną uwagę na to co mówiła, bo była prawie nieodstępną przy królowej.
Czas przechodził szybko i zaraz po obiedzie dziewczę musiało na zamek powracać, Bielecki na ratusz szedł, jejmość jego na nieszpory do Augustyanów, a Płaza z przyjacielem pozostali sami.
Wolnych tych godzin, zamknąwszy się na klucz, użył Płaza przy pomocy przyjaciela do uporządkowania swojego skarbu, który był w największym nieładzie, prawdziwie kozacka łupież; składał się on z poodbieranych tatarom i zdobytych na turkach, wschodnich i włoskich wyrobów jubilerskich i złotych portugałów i donatywek. Były tam i pogięte kielichy, pateny, monstrancye, talerze, naszyjniki i łańcuchy. Z tych jednak mało całego się uchowało i Płaza myślał o sprzedaniu bruchtu na wagę, pieniądze zostawując bez wymiany, bo te zawsze było łatwo puścić. Szły wszędzie.
Zmusił Lackowicza, aby sporo sobie wziął i nie myślał o oddawaniu.
— Dałbym-ci ja to wszystko i dziesięć razy tyle — mówił sobie w duchu Lackowicz — gdybyś mi swą Bietkę za żonę dał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.