W Warszawie z wielkiem zdumieniem swem od przyjaciół, których tu miał, dowiedział się nowiny prawie nieprawdopodobnej. Zaręczano mu, że Nesteracki się ukrywał gdzieś w blizkości, że go widziano wieczorami około zamku, i choć mu jego opiekunki zabrakło, kręcił się tu zapewne nie bez celu.
Niepodobna było przypuścić, ażeby na dziewczę przy królowej będące śmiał się ważyć porywać, lecz w złym człowieku zemsta mogła się ukrywać i szukać sposobnej do objawienia chwili.
Nietyksza go ścierpieć nie mógł; postanowił się przekonać naprzód, czy istotnie się tu znajdował, a potem postarać o to, aby go jako o gwałt obwinionego ujęto.
Byli ludzie, którzy zaręczali, iż go wieczorami widzieli, poznali, i omylić się nie mogli. Nietyksza zasadził się w ciemnych krużgankach zamkowych, raz i drugi, miał pomocników chętnych, lecz Nesterackiego nie poszlakowano. Wiedziano dawniej z kim on kupczył obrokami i sianem, podesłano tam, i nie znaleziono go także. Straciwszy dosyć czasu, litwin wreście jednego wieczora już z zamku idąc, w ulicy się z nim spotkał. Nie mógł się omylić; Benedyk w pierwszej chwili chciał uchodzić, ale silny przeciwnik rzucił się na niego i krzyknąwszy na alarm, zatrzymał.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.