Pomiędzy nimi były fantastyczne bardzo, ale i szlacheckich starych kilka się znajdowało. Jak do nich doszli panowie rady, im było wiedzieć. Nikt ich o używanie nie pozywał.
W sali tej w istocie wszystko było tak ozdobnie urządzone, iż miło ją było oglądać. Począwszy od pieca z kafli malowanych bardzo kształtnego, aż do ław i krzeseł ławników i pisarza, sprzęt był z widoczną pieczołowitością dobrany, aby się tu nie powstydziło miasto, choćby senatora.
Najlepsi rękodzielnicy wykonali do ratusza meisterstüki.
Żelazne ozdobne drzwi, wprost z izby sądowej prowadziły do skarbca. Stały one nateraz otworem.
Burmistrz Gisz swoim kosztem przystroił skarbiec, w którym w skrzyniach spoczywały nietylko klejnoty i pieniądze miejskie, ale najdroższe starożytne przywileje. U góry ponad skrzyniami ogromnemi szeregiem jakby na straży wizerunki królów, poczynając od Lecha, były pozawieszane. Ostatni Władysław IV, bardzo pięknego pędzla, w koronacyjnym stroju, z berłem i jabłkiem, przechodził i rozmiarami i malowaniem wszystkich swych poprzedników.
Inne izby ratuszowe, których było dosyć, nie miały już w sobie nic tak ciekawego do widzenia. Siedziało w nich za stołami skryptorów do-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.