Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

znaczone jej pożywienie, światło, opał, i zamknąwszy się na rygle, gospodarzyła w tym kącie. Nikt na nią nie zważał, nikomu się nie zdawała potrzebną.
Przed samym sejmem dnia jednego, królowi przyniesiono jakieś listy, zawołał Paca, którego do wszelkich czynności tajemnych używał, poszeptał coś z nim; młody dworak poszedł zaraz zastukać do zamkniętych drzwi Kazimierzowskich pokoi, zapukał, zaszwargotał coś i w cichych dotąd tych komnatach nagle się poruszać zaczęło. Pootwierano okna, pozapalano ognie w piecach, ludzie nosili wodę, myli, trzepali. Spodziewano się pana, wszyscy w zamku to zrozumieli. Próżniacza gawiedź przechodząc stawała i mówiła.
— Graf Magnus powraca.
Kto był ten graf Magnus? nie wiedział nikt dobrze, ale to pewna, że jak Kazanowski miał całą miłość serca wystygłego już króla, tak graf Magnus miał całe jego zaufanie w sprawach zagranicznych. Ossoliński szedł dopiero po nim. Ale graf Magnus był szwedem czy niemcem, zwano go różnie, więc w rzeczypospolitej, w radzie, w senacie, w kancelaryi nie mógł żadnego mieć stanowiska — z grafem Magnusem, jak niegdy z panną Amandą, musiał się król taić.
Magnus był tu, mieszkał, ale można było po-