wiedzieć, że go nie było. Nie pokazywał się publicznie przy królu nigdy, nie żył z nikim.
I nie na wieleby mu się przydały stosunki w Polsce, bo tu nigdy długo nie siedział. Zaledwie powrócił z Wiednia lub Pragi, wyprawiano go do Ratysbony lub do Hollandyi, do Szwecyi, do Rzymu, niewiadomo dokąd.
Był to wędrowny wiecznie poseł J. Król. Mości. Mało osób znało go z widzenia, bo się nie pokazywał rad, znał to bardzo dobrze, że obudzał niezmierną zazdrość i nienawiść.
Od czasu jak graf Magnus wśliznął się w łaski królewskie i zaufanie, z wyjątkiem Ossolińskiego, nikt nigdzie do poselstwa nie był użyty. Uroczyste ambasady, jak po królowę, sprawiali, wedle prawa, polacy; ciche i sekretne konszachty gdy szło o frymarki, o sojusze, o układy z cesarstwem, niemcami, Francyą, powierzał król Magnusowi.
Wpływ jego na politykę królewską musiał być wielki. Przypisywano mu teraz tę wojenną imprezę, od której król na żaden sposób odstąpić nie chciał.
Na barki tego niewidocznego, niepochwyconego „cudzoziemca“ składano wszystką winę króla. On to uczynił, jego rada tkwiła w tych planach, w których widoczna była nieznajomość warunków bytu rzeczpospolitej, paktów kon-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.