Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

Senatorowie nastając na rozpuszczenie wojsk, przyznawali J. Król. Mości jak najlepsze chęci. Co się tyczy cudzoziemców, oszczędzając króla, radzono prywatnie mu pakta przypomnieć.
Naostatek poselstwo od króla zażądało reformacyi dla królowej, ale tymczasem tyle było jeszcze napróżno gryzionych, dotąd nierozgryzionych przedmiotów, że jej nie tknięto.
Senat się schodził z posłami, odwiedzano króla, spisywano punkta, król w ogóle godził się łagodnie na wszystko. Harmonijne te dosyć przygrywki trochę ostro przerwał surowy i otwarty głos wojewody brzesko-kujawskiego, który króla nie szczędził w dziełach jego.
Pokornie ale stanowczo żądał wojewoda oddalenia cudzoziemców, a o żołnierzu zaciążnym wyraził się bez ogródki!
„Żołnierz ten tak się nam naprzykrzył, że słowem tego wypowiedzieć nie możemy... ich grawamina przechodzą szwedzkie i mansfeldskie. Ręka W. K. Mości na obronę rzeczypospolitej od Boga destynowana, tak ciężko nas dotyka.
Zadają też nam boleść bluźnierstwa żołnierzy, którzy śmieją chełpić się publicznie, że nas mają pohamować i dziwną alchymją z chłopa szlachcica, a z szlachcica chłopa przerobić obiecują“.
Kanclerz zaraz potem od króla powtórzył za-