pewnienie, że wszystkim żądaniom sejmu zadość się stanie. Czegóż było życzyć więcej?
W pierwszych dniach grudnia, gdy znowu na stół przyszła sprawa reformacyi królowej, którą niezręcznie przypomniał starosta łomżyński Radziejowski, wyrwał się Ponętowski (krew nie kłamie), że woli cierpieć żołnierza cudzoziemskiego, woli aby się sejm zerwał, niżby miała po nim zostać ta pamiątka, iż polacy reformacyą i pieniędzmi sobie okupili wyswobodzenie.
Sejm tedy już dogorywał a naprawdę kończył się wielkim tylko słów szafunkiem, ale, hoc erat in votis ze strony dworu. Reformacyę zaś dla królowej, bądźcobądź, spodziewano się otrzymać, przemawiając do miłości własnej posłów i senatorów. Królowa miała przyjaciół, miała takich, co nad jej losem ubolewali. Odezwał się za nią Radziwiłł i choć nie tak sowicie jak nieboszczkę Cecylię, ale równie z matką króla Anną wyposażono Maryę Ludwikę dopiero ostatniego, wyproszonego dnia, gdy już, już sejm się miał zerwać.
Radziwiłł, który zaraz po konkluzyi widział się z królem, znalazł go dosyć dobrej myśli, i poruszając ramionami, mówił wszystkim, że wojny sobie nie wybił z głowy.
Władysław w ogóle zręczności kanclerza Ossolińskiego, radom Magnusa, który siedział zamknięty i wieczorem tylko na naradę do króla
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/172
Ta strona została uwierzytelniona.