z francuzkami albo u krosien, lub na próżnych paplaninach, do których dwór dostarczał bardzo obfitej treści. Nie było prawie jednej z młodych panien francuzek przy Maryi Ludwice, któraby dwu i trzech zakochanych i starających się nie miała.
Pojąć to łatwo; nawet najskromniejsze z nich w porównaniu z polkami śmielsze były, łatwiejsze do znajomości i do żartów, nic za sobą niepociągających w ich przekonaniu, a polaków chwytających zaraz za serce.
Królowa dla dworu swojego była niezmiernie surową, ale to co po francuzku nazywało się surowością, w Polsce mogło ujść za wielką swobodę. Gdyby język nie stawał na przeszkodzie, którego polacy się łatwiej uczyli niż francuzki polskiego, stosunek ten z dworem królowej byłby ściślejszym jeszcze. Tylko Pac, który próbował dla swego pana zawiązać jakiś nieznaczny, tajemny węzełek, został stanowczo odprawiony z niczem. Panny były o nim ostrzeżone... żadna się z nim wdawać nie chciała.
Po Bietce poszedł Płaza naturalnie z podzięką do Nietykszy, rad się zbliżyć i lepiej poznać z tym, którego za przyszłego zięcia uważał.
Przyjął go z poszanowaniem Nietyksza i ugościł — lecz jakoś sobie wzajem nie przypadli do smaku. Ojciec nie mówił o tem córce, ale się domyśliła.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.