Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/176

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla skozaczałego trochę Lasoty, któremu coś w mowie i obyczaju pozostało z tych lat na Niżu spędzonych, Nietyksza się wydawał miękkim a do zbytku już pobożnym; litwinowi zaś stary, który wódkę szklanką pił i po rusińsku klął, po wykwintnych radziwiłłowskich dworzanach, chrapowato wyglądał.
Gdy w Warszawie Nietyksza się wygajał z rany, przyjaciele jego do serca wziąwszy, że Nesteracki im uszedł, na wszelki sposób zabiegali, aby go dostać. On o tem niewiele wiedział, ale druhowie czuwali. Chodzili tak dobrze, szpiegowali stosunki, że w kilka tygodni dowiedzieli się, iż śmiałek znowu się przekradł do Warszawy. Sprowadzały go tu rachunki pieniężne, bo chciwy był, a uzuchwalała bezkarność. Wyobrażał sobie, że król przez pamięć dla Amandy ścigać go nie każe.
Tymczasem Radziwiłłowscy z zamkowymi się zmówiwszy, czekali już na Nesterackiego Wciągnął go jakiś zdrajca na zamek o mroku, a tu tak ostąpiono i osaczono, że nie mogąc się bronić, bo mu ręce w tył zaraz porwano i skrępowano, oddany został do starościńskiego więzienia.
Sprawa była bardzo prosta, gwałt dowiedziony, porwanie się do noża na zamku pod bokiem króla... gardło trzeba było dać. Wyprawił wprawdzie gońca Nesteracki do księżnej Amandy, ale nim