ten powrócił, już dekret był ferowany i spełniony.
Ścięto go za wałami, a majętność Kadukiem dostała się do rozporządzenia króla JMości, który naprzód chciał ją dać Bietce, ale gdy ta odmówiła i ojcu nie dopuściła się starać, wzięli Kaduka dwaj dworzanie, co zbójcę pojmali.
Matka Nietykszy, której on umyślnie o ranie swej i wypadku nie zawiadamiał, przez sługę jakiegoś księcia Bogusława Radziwiłła dostała o synu wiadomość.
Nazajutrz siedziała na wozie krytym, zaprzężonym najlepszymi końmi i pędziła do Warszawy.
Energiczna niewiasta miała już jadąc wszystko w głowie. Zajechała do gospody, i zamiast do syna, poszła naprzód do księcia kanclerza. Znał on ją zdawna.
— Mości książe — odezwała się kłaniając mu Giedyminówna — przychodzę ja do was jako matka, nie miejcie mi tego za złe. Jednego mam syna, on mi tu głowę postradał naprzód dla dworki, a o to drugi raz krwią płaci za głupstwo swoje. Dopóki tu będzie młokos, ja o niego spokojną być nie mogę. Oddaj mi go książe!
Złożyła ręce — kanclerz się uśmiechał.
— Bierz go jejmość sobie — rzekł — nie mam nic przeciwko temu, lecz biorąc przeciwko jego woli, uczynisz nieszczęśliwym. Dziewczyna ta,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/177
Ta strona została uwierzytelniona.