Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/184

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla króla Władysława niespokojny ten brat, który mu miał nie dać wypoczynku nigdy różnemi wymaganiami swojemi, był prawdziwą plagą. Przyjmował go z niechęcią, z żalem, bo mu naprzód także prorokował, znając go, że nigdzie nie wytrwa długo. Umysł był i temperament nienasycony niczem, bo nic umiłować nieumiejący. Gorące pragnienia zmieniały się w nim prędko w nieprzejednane wstręty. O ile Karol biskup był cichym, spokojnym, zamkniętym w swych ogrodach i nabożeństwie, o tyle Kazimierz rokował, że przyniesie z sobą kłopoty nieustanne.
Zaczynały się już od tego, że powracający dał znać królowi, aby mu jego dawne na zamku przygotowano mieszkanie.
Zajmował je właśnie ów tajemniczy, a tak królowi potrzebny pod ręką i niezmiernie ulubiony graf Magnus.
Król za nic w świecie nie chciałby go był rugować dla brata i kazał Kazimierzowi oznajmić, że ma się w domu dziekańskim przy zamku, opróżnionym umieścić.
Rozgniewał się drażliwy ex-kardynał. Zatrzymał w podróży i napisał do króla silnie domagając, aby do swojego mieszkania powrócił.
Nie otrzymał długo odpowiedzi i zwlókł powrót do Warszawy, siedząc nadąsany w Turczynie.