się od niej. Teraz, syn Władysława, druga żona, wszelkie nadzieje niweczyły.
Po wszystkich spełzłych na niczem projektach Kazimierz wracał wcale nie wiedząc co robić będzie w Polsce, której nie cierpiał, a ona mu też wzajemnością wypłacała. Powtarzano tu sobie co mu się niegdyś o polskiej szlachcie z ust wymknęło, a tego było dosyć, aby rozbrat między nim a rzeczpospolitą nastąpił.
Karły, małpy i papugi, rozmowy puste i miłostki płoche, mogły w prawdzie jako tako życie zapełnić, ale nie starczyły dla zapewnienia szczęścia i nasycenia serca.
Na dworze królowej zawczasu rozpuszczone wiadomości o księciu Janie Kazimierzu, spowodowały, że Marya Ludwika przestrzegła fraucymer swój, aby z należytym respektem trzymał go zdaleka od siebie.
Miała ona z nim oprócz tego do czynienia tyle, że utrzymanie w karbach przyzwoitości dwóch obozów jakie się na dworze jej wykluły, wojując z sobą, nie dawało jej spoczynku. Nawet z pomocą ks. Fleury niepodobna było przejednać zazdrosnych, którzy skarżyli w listach królowę do Francyi, obmawiali ją w Warszawie, intrygowali w sposób najnikczemniejszy.
Z jednej strony stał poseł francuzki de Brégy, ks. de Fleury spowiednik królowej, Desnoyers jej sekretarz i oboje państwo des Essarts. Dru-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.