koniuszym, który zazdrościł Pacowi, że ten został przy królu na usługach potajemnych, pierwszy z polaków począł donosić Maryi Ludwice o wszystkiem co się działo. Z początku nie chciała królowa słuchać i byłaby zapewne najlepiej uczyniła nie dając ucha tym brudnym powieściom z królewskiej alkowy, ale oprzeć się nie mogła. Po imieniu i nazwisku wyliczano jej różne ulubienice, opisywano jak wyglądały. Platenberg, którego się nie wystrzegano, każdego dnia przychodził z raportami do królowej.
Obrażona, gniewna pani nie mogła wytrzymać, aby nie okazywała Władysławowi, że wie o wszystkiem.
Król zapalił się gniewem ogromnym. Wpadł na Paca, ale ten zaklinał się, że od niego nikt się słowa dowiedzieć nie mógł. Platenberga nie posądzano. Padło podejrzenie na francuzów naprzód...
Wtem właśnie Pac wprowadził na zamek nadzwyczajnej piękności ormiankę, a koniuszy, który ją przechodzącą widział, umiał ją jak najdokładniej opisać królowej.
Marya Ludwika nazajutrz szydersko poczęła mówić o pięknościach ormiańskich i wschodnich. Tego już królowi było nadto. Zaprzeczył naprzód i zaparł się.
Królowa opisała mu dziewczę, powiedziała jej pochodzenie, imię i nazwisko.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.