Król wydał wyrok, aby ją ze dworu natychmiast oddalono. Dziewczę wcale o tem nie wiedziało, gdy des Essarts wpadła do jej pokoiku, gdzie z panną Duret szyły w krośnach i bez przygotowania poczęła opowiadać co się działo i czego król się domagał.
— Królowa nie dopuści tego — wołała des Essarts — obroni cię, sama mi to mówiła.
Bietka już tak była znużoną, a w ostatnich czasach boleśnie dotkniętą odjazdem Nietykszy, a ojciec ciągle na nią tak nalegał, aby dwór opuściła, iż zrzuciwszy kłębuszki i igły, wstała od krosien wołając.
— Jeżeli to ma komu być potrzebnem, króla uspokoi, królowę i was zabezpieczy, puście mnie, pójdę choćby dzisiaj.
Marya Ludwika ostygła znacznie w ostatnich czasach dla Bietki, bo miała wiele innych na sercu i głowie brzemion, ale ją tak wydać na łup, tę która pierwsza ważyła się do niej przybyć z przestrogą, wydało się jej niewdzięcznością srogą, oburzającą.
Postanowiła jej bronić.
Król, który wstydził się tych zakulisowych swych zabawek, nie mógł przebaczyć tym co go zdradzili, ale koniuszego nie posądzał wcale.
Przypomniał sobie za czasów Amandy śmiałe aż do zuchwalstwa występowanie Bietki, wina więc jej zdawała mu się dowiedzioną.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/191
Ta strona została uwierzytelniona.