Stoczek słuchał sprawy skłopotany.
— Mój Lasoto — rzekł — jam żaden dworak i polityk, wszelką rzecz wedle prawa Chrystusowego mierzę i rozsądzam. Służyłeś im, póki ci sumienie pozwalało, nie zdradzając ze służby wystąpić masz prawo, otwarcie, spokojnie.
— Ale oni niechybnie mścić się będą! — wtrącił Lackowicz. — Jedyny sposób ujść potrzeba.
Drugiego dnia po bezowocnej naradzie u ks. Stoczka, Płaza się musiał stawić do Ossolińskiego, który listy już miał gotowe. Zabrać je zaniedbać, było niebezpieczniejszem nad wszystko. Płaza, który po nadaremnych obradach, w końcu na własny rozum spuścić się musiał, poszedł w oznaczonej godzinie do Ossolińskiego.
Przyjęcie i odprawa tym razem niewiele się różniły od pierwszych.
Lasota odebrał listy i wiatyk mu wyznaczony na podróż, i poszedł z niemi do domu. Lackowicz czekał na niego.
Płaza się rozdział do koszuli i położył w łóżko.
— Idź Parfena sprowadź do mnie — rzekł — innego ja wyjścia nie widzę... Szukaj na mieście, około gospód na Długiej ulicy, gdzie chcesz, a wcześnie mu oznajm, żem chory, w kościach mam łamanie takie, iż mi na koń siąść niepodobna.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom III.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.