Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 016.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nóg jej mógł leżeć i wstaćby mu się niechciało i niepomyślałby wstawać. —
Czoło blondynki godne było jej oczu; a włos jasny opromieniał je, jak aniołów skronie rozjaśnia złocisty nimbus. Było to białe pole, po którem płynące zdawało ci się widzieć myśli jasne, myśli szare, złociste, skrzydlate; — każda z nich przesuwała się po niem wyraźnie, przepływała przez oczy czarodziejskie i — nikła. — Któż wie gdzie nikną myśli, dokąd idą? Towarzyszka pięknej Julii niemniej zastanawiała wdziękiem smutniejszym daleko, na którym piętno wyraźne złożyło uczucie, niemajace w języku naszym nazwania, bośmy go w sercach niemieli, niemamy — rezygnacja. — Czarne oczy długą rzęsą przyćmione, w łzie niewysychającej pływające, lśniły się cichym tłumionym smutkiem, którego perjod gorączkowy, chwila gwałtowna już przeszła. Pozostała — rezygnacja w cierpieniu. — Usta czarnookiej śmiały się, ale smutnym, zawodu i boleści chrześcijańskiej