Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 022.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

żartem niby zwierzała się myśli, myśl ta już nad nią panowała.
— Julciu droga, już ci się główka zapala!
— Gdzież tam! ale sama wyznaj! nie prześlicznyż to mojego romansu początek. Młodzieniec nawet bardzo się zbliża do mojego ideału, pełen wyrazu siły, męztwa i szlachetności.
— Jużeś go tak dobrze oceniła?
— O! na to dosyć jednego wejrzenia —
— Czemuż ja widziałem w nim tylko zbłąkanego sąsiada, który trochę się chciał przed panienkami z Dąbrowy swoim koniem pochwalić!
— Niegodziwa jesteś! Naprzod koń go doprawdy unosił; powtóre znamy wszystkich naszych sąsiadów. —
— Więc to rycerz nieznajomy z nieba dla ciebie spadły?
— Już nic niepowiem! szydzisz ze mnie! Ale wyobrażam sobie podziwienie dobrej babuni, gdy jej naszą awanturę opowiem.
— I jak nas tylko co nie roztratował.