Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

chodziło granice, które w jej przekonaniu wiara oznaczać była powinna.
Żywo wbiegła Julka do pokoju staruszki i uklękła przy stołeczku całując jej ręce.
— Otożeś się zlatała! łagodnie głaszcząc ją po czole, odezwała się staruszka.
— A jakże lecieć niemiałam, odparła szybko Julka kładąc głowę na kolanach starościnej, kiedy wystaw sobie babuniu, mam ci opowiedzieć taką śliczną awanturę.
— Awanturę! Jezu Panie! alboż —
— Słuchaj no  babciu i nie trwoż się, bo nie ma czem. Jak cię kocham, coś bardzo ciekawego i pięknego. —
— No, to mówże mi prędzej, przestraszyłaś mnie. —
— Wystaw sobie droga babciu, poszłyśmy z Marją w dąbrowę, tuż za topolową ulicą, i nabiegawszy się za kwiatkami, usiadłyśmy pod dębami spocząć. Gadamy, gadamy — o już tego ci niepowiem babuniu cośmy tam mówiły, bo byś mnie nie-