Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Troszeczkę. Marja podobno więcej odemnie.
— Ja!
— Ale nie zapieraj się! Mnie to przynajmniej zabawiło, rozweseliło zaraz, a ty dotąd tak jesteś chmurna.
— Kiedyż ja jestem inaczej? spytała po cichu towarzyszka.
— Teraz kochana babciu, paplała Julka całując ją w ręce — ten nieznajomy ze swoim koniem zajechał mi w głowę tak, że muszę się dowiedzieć kto ón jest, co za jeden?
— Julku! co pleciesz!
— O! jak babunię kocham, że nie plotę, zaraz zrobię śledztwo, przegląd jak najściślejszy sąsiadów i muszę odkryć kto to taki. Mam do niego i trochę pretensji. —
— Za przestrach?
— Ale nie. Mógł przecież widząc dwie młode i ładne panienki, bo juściż obie w swoim rodzaju jesteśmy bardzo ładne, mógł zsiąść z konia, zarekomendować się i dłuższą poprowadzić rozmowę — nieprawdaż babuniu?