Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 051.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niepojmuję mężczyzny mojego wieku, coby konia i strzelby nie lubił. Ale ja paniom przerywam rozmowę, a nieznajomy, obcy niepowinienbym nawet i słowa przemówić. To przeciw wszelkim zwyczajom.
— Na wsi nie jesteśmy tak ceremonjalni.
A! co za ładny konik! zawołała Julka przypatrując mu się i usiłując już urywającą się zawiązać znowu rozmowę.
— Konik mój, Lebed’, prawda że piękny, ale cóż jego piękność przy jego przymiotach.
— Najważniejszy że nosi.
— Tak, — śmiejąc się odpowiedział nieznajomy, ale mnie wybornie zaniósł.
— W istocie, tylko co nas pan nie roztratował, — to wybornie.
Marja napróżno ciągnąc za szalik, chciała Julję od rozmowy powstrzymać, ta jej się zupełnie zbuntowała.
— Ale widzi pani, jak teraz spokojny —