Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 055.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Widzisz Julciu — to już zalotność. Tyś zimna, a chcesz go pociągnąć ku sobie, jest to występkiem, droga moja. —
— Zimna, a któż ci to powiedział?
— A! co ty pleciesz.
Julka pierwszy raz zarumieniona, ukryła twarz na ramieniu towarzyszki, ale rychło podniosła ją śmiejąc się.
— Widzisz jakem cię nastraszyła — ale ja żartowałam tylko; o! wierz mi, to było żartem. Któż się może tak nagle pokochać.
— Siostro — bo mi cię tak wolno nazywać, nikt inaczéj nie kocha jak nagle. — Słyszałam, czytałam, wiem — miłość przychodzi z jednem wejrzeniem.
— Doprawdy? możesz to być —? I Julka poczęła żartować, a tak w pół serjo, w pół śmiejąc się doszły do dworu; Marja zwróciła się do ogrodu. Julja do babki, ale wprzód rozwiązała kwiaty i sznur zielony uniosła z sobą. Już w ganku zastanowiła się przyglądając mu bacznie i z uciechą dziecinną postrzegła na kutasach su-