Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 059.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież mój Łado.
— Jw. pani mi daruje, że niewiem, ale w istocie, samemu mi wstyd.
— Któżby to mógł być? spytała staruszka powolnie — młody, przystojny, na bardzo pięknym siwym koniu i tak zdaje się coś z pańska. —
Pan Łada słupiał, ramiony ruszając. Że niewiem to niewiem, rzekł, ale dowiedzieć się muszę, chociażby niewiedzieć co mnie to kosztować miało. Bo jużciż to takie nadużycie — i co nadto, to nadto! podedworem!
— Zdaje się, że nazwisko jego od D. zaczynać się musi. —
— Jw. pani sądzi? wytrzeszczając oczy, rzekł p. Łada. — Od D.? od D.? —
— Jest bo wiele (bez złej myśli) takich co od D — się zaczynają. A najprzód pan Depczak z Koziej Woli, którego córka poszła za Krzywaczyńskiego z Bzowicz, ale to nędzota; potem Dermański, ale to posesor, i Dazigrodzki — co to był ekonomem