Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 079.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Julja uśmiechnęła się. —
— Tańcujesz pan? spytała. —
— Nie zawsze.
— Dla czego? —
— O! długobym pani tłumaczyć się musiał. Taniec według mnie powinien być nie nakazaną i zapowiedzianą rzeczą, ale wynikłością wesela, szału młodości — szczęścia. Jeśli jestem w usposobieniu podobnem, tańcuję.
— Ale pan mówiłeś, że jesteś szczęśliwy, powinieneś więc tańcować?
— Szczęście a wesołość, to wcale co innego, odparł nieznajomy. — Nie możnaż być szczęśliwym a smutnym?
O! to już na oryginalność zarywa. —
— Nie wyparłbym się jej, gdybym ją miał, ani bym udawał nie mając. Udana jest śmiesznością największą, naturalną cechą czasem czegoś lepszego, a przynajmniej niepodległego umysłu. — Wracając do tańca — nawzajem panią spytam, czy będzie tańcować. —