Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I wyrzekłszy się Marji, czuł taki żal, taką rozpacz po niej, że wracał jeszcze, mówił znowu — kocham Marję.
Ale wejrzenie Julji odrywało go od smutnej kochanki.
Tak sam już marzył. Czas było wracać do Litwy, gdzie go dość pilne powoływały zajęcia, sam ojciec go wyprawiał — wyjechać niemógł, wyrzec się tych kobiet, z których jedna miała, musiała być jego, nie miał siły.
Po balu cały dzień pozostał w domu, smutny nadzwyczaj, zamyślony, niepewien co pocznie. Stary Darski wyprawiał go na polowanie. To cię rozerwie mój Janie, mówił — dla mężczyzny nic szkodliwszego jak siedzieć w izbie; jemu potrzeba powietrza, ruchu koniecznie. Pod piecem babieje; pocznie się zamyślać, stękać, chorować i po nim. Potem choć weź nim w piecu podpal, na nic się niezdał.
Ale Jan niemógł się wywlec z domu, czuł się bezsilnym. Stary dumał i wydu-