Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 109.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

trząc przed siebie zadumał się głęboko. — Życie dotąd tak zajęte, tak pełne, zdawało mu się nudne, czcze i bez celu.
Pierwszy raz postrzegł, ze sam jeden był na świecie — pierwszy raz uczuł, że potrzebuje się do kogoś przywiązać raz; ale na wieki. I obie — jasnowłosa i czarnooka prześliznęły się przed jego oczyma, uśmiechając mu się różowemi usty. — Obie! zawsze obie?
Niewiedział i ja niewiem jak długo trwało to dumanie, gdy głos bardzo mu już znajomy, przestraszył młodego chłopca i siwosza paść się poczynającego. — Koń targnął się, szarpnął silnie, wyrwał i uciekł, Jan podniósł głowę — przed nim stały Julja i Marja. —
— A! pan nasze miejsce zająłeś! zawołała pierwsza śmiejąc się prawie wesoło, głosem jednak, w którym przymus znać było — my pańskie. — Teraz myśmy go przestraszyły.