Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóż ten twój nieznajomy.
— Wiem kto jest.
— Pewnie coś nie ciekawego.
— Wszakto babciu droga, syn tego starego Darskiego z Jarowiny, o którym tyś mi sama rozpowiadała.
— Syn Darskiego? niewiedziałam, że miał syna.
— Nie mieszkał tutaj, siedzi gdzieś w Litwie, przyjechał tylko do ojca, — Otóż kochana babciu, (szturmem dobywając twierdzy dodała Julja) dał mi słowo, że u nas będzie. Chodzi tylko o to, kto go wprowadzi, bo nikogo znajomego niema.
Staruszka zamyśliła się i widać było, że niecałkiem była rada zaprosinom wnuczki.
— Jakto? spytała po chwili — sam się zapraszał być u nas?
— A! chowaj Boże! ja go zaprosiłam.
— Ty! ty moje dziecko.
— A cóż to złego babuniu; młody, dobrze wychowany i bardzo miły człowiek, nasza okolica tak pusta, łapię jak mogę.