Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Babka pogroziła na nosie wnuczce. — Patrzaj, rzekła, co o tobie pomyśli?
— A cóż pomyślić może; żem grzeczna —
— A jeźli to jaki bałamut, któremu się ubzdrzy —
— Ale nic mu się ubzdrzeć nie może, ręczę. — Oho! nie takem go zapraszała. — Zresztą babunia moje zaproszenie naprawi i napisze do niego od siebie.
— Ja! moje serce.
— Tak! babcia kochana, i to dziś jeszcze.
— Ale ja tego nie zrobię.
— Czemu?
— Bo mi nie wypada.
— Owszem babuniu. — Darscy ubodzy, ubogiemu oszczędzić pierwszego kroku ciężkiego dla jego miłości własnej, godzi się i potrzeba. Gdyby był bogaty, nie mówię.
— Ale na cóż on nam, proszę ciebie —
— Na co ludzie ludziom? Wszakże potrzebujemy towarzystwa.
— Młody człowiek, gadać będą —