Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To mi nic nie szkodzi, przywykłem do wszystkiego.
— Prawdziwie, takby wszyscy powinni jeździć mężczyźni. — W miękkim — koczu wcale im nie do twarzy. —
Dziękuję panu wcześnie w imieniu babki, nim ona sama to uczyni, żeś nas tak prędko odwiedził. My tu żyjemy tak samotnie, okolica tak pusta.
— Mnie się przeciwnie zdawało, że sąsiedztwo bardzo liczne.
— O bardzo liczne, ale pan wie co to jest na wsi sąsiedztwo. — Jedni nas nie chcą, drugich my nie życzymy, trzeci czasu nie mają, innych chcielibyśmy a boim się. —
— Do którejże z tych kategorji zaliczysz mnie pani?
— Do żadnej, pan nie jesteś naszym sąsiadem.
— I bardzo żałuję, że nim nie jestem.
— Czcza grzeczność, za którą dziękuję — nie lubię grzeczności. — Ludzie się niemi częstują, jak dzieci cukierkami, ale to