Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O! i ona je wykopuje, przesadza, pielęgnuje i przenosi nad zagraniczne, nad któremi czuwać potrzeba, żeby ich wietrzyk, żeby ich chłodek, skwar, lub najmniejsza zmiana powietrza nie umorzyła.
— Znać w Dąbrowie bardzo to zamiłowanie — cała w kwiatach jak w wianku. —
Kończył tę nic nieznaczącą rozmowę, której daleko więcej znaczące towarzyszyły wejrzenia, gdy Julka wprowadziła opierającą się na niej starościnę, z uśmiechem dobroci wchodzącą do salonu.
— Pan Darski! zawołała. —
— Bardzom szczęśliwy, że mi wolno podziękować pani osobiście za jej łaskę dla nieznajomego. — Obcy w tej stronie teraz, wywiozę z tąd wspomnienie najmilsze przyjęcia, na które nie zasłużyłem, którego spodziewać się nie miałem prawa.
— Siadajże pan dobrodziej — a dawno w tych stronach?
— Od kilku tygodni, i teraz jestem na wyjezdnem.