Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 153.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Julja go poznała na — balu — mówiła starościna i zaprosiłyśmy go — to jest ja go zaprosiłam.
— Po co? z uśmiechem rzekł prezes — po co? po co?
— Pozwolisz prezesie, że mogę przyjmować kogo zechcę — urażona odparła staruszka.
— Zapewne! zapewne! zobaczymy! Darski! mruczał niewyraźnie stukając kijem i wstrząsając się cały mówił prezes:
Zobaczymy! Pan Darski — hołota! moje wrogi. —
Zachmurzyło mu się czoło, zżółkł w chwili bardziej jeszcze i mnąc czapkę na kolanach leżącą, powtarzając niewyraźnie wykrzykniki jakieś, siedział z oczyma wlepionemi w ganek. — Zaprosili — ale ja go wyproszę. —
Tego niedosłyszała starościna, bo rozpoczęła mówić z podkomorzyną. — Po chwilce prezes jakby mu myśl jakaś dzika przyszła, porwał się z krzesła gwałtownie i za-