Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyznałem się do bojaźni w pewnych okolicznościach.
— Ale czyż tu jest czego się lękać?
— Może — bardzo.
— Ale kiedy ja chcę wiedzieć — to coś więcej jeszcze.
— Pani się go domyślisz.
— Jestem bardzo niedomyślna.
Podkomorzyna przerwała, pytając Julji, czy uważała na balu suknię strapczynej dobraną kolorami do munduru mężowskiego. Rzekłby kto, że z przywiązania, dodała, a jednak pani strapczyna zawraca głowy wszystkim panom urzędnikom do szczególnych poleceń.
Jan wziął za kapelusz i pożegnał towarzystwo, czuł się nie w stanie pozostać tu dłużej, prosił Julji żeby od niego przeprosiła starościnę i pożegnała ją, gdyż był zmuszony odjechać.
Przy odjeździe ostatnie Julji wejrzenie dobiło Jana. Marja nieśmiała na niego podnieść oczów. Wkrótce tentent konia dał