Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 166.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

co myślę. Wątpię żeby ten szerepetka śmiał pomyśleć o Julce.
— I ja wątpię.
— No — ale dziewczęciu się w złą godzinę głowa zawrócić może — panny Marji także nie dam za niego; a wreście cierpieć Darskich niemogę i spotykać ich tu niechcę.
— Mówisz prezesie, jakby Julka i Marja nie od siebie i nie odemnie, ale od ciebie tylko zależały. Przecież tu jeszcze ani mowy o niczem niema; ale gdyby co było, jać mam większe prawo rozporządzać wnuczką.
— Największe! i zupełne — kłaniając się rzekł prezes, a ja, ja, dodał — ja mam prawo mój majątek oddać komu zechcę.
— Tego ci nie zaprzeczam, odpowiedziała zmięszana trochę staruszka.
— I jeźli nie po mojej myśli postępować się tu będzie, pewna że grosza po mnie Julja nie weźmie.
— Ależ nic się przecie nie myśli, nie robi.