Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 174.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jednę miał dobrą chwilę w życiu, tę w której na cnotach matki twojej się poznał — niemogę gniewać się na niego, że mści się na mnie za nią — ja po niej dotąd płaczę. Każdy tak kocha jak umie — on przedłuża swe przywiązanie zemstą, ja łzami.
— Ale — dodał starzec — ty tam więcej nie będziesz.
Jan zdziwiony ust nie otworzył.
— Niechcę i zakazuję ci tego, dla chwilowego i jeszcze nierozwiniętego kaprysu dla kobiety, jakich tysiące po świecie może — wnosić w dom niepokój, w rodzinę poróżnienie, może łzy, żal — niezliczone strapienia i skryte boleści — niegodzi się — niegodzi. Znam prezesa, wiem okoliczności w jakich zostaje starościna; cały majątek wielki, którego spodziewać się może Julja, w prezesa jest rękach. Zapisał go, ale może odebrać. Staruszka tegoby nie przeżyła, a przy gwałtowności tego człowieka dla fraszki gotów to zrobić.