Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 182.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Julja posłyszała tentent, Marja pierwsza domyśliła się kto jedzie, i niechcąc doczekać nowego tajemnego widzenia się, starała się pociągnąć z sobą towarzyszkę do szybkiej ucieczki. Stanowczo odpowiedziała jej Julja:
— Nie pójdę.
— Zmiłuj się, ludzie co wszystko wiedzą, dowiedzą się o naszych przechadzkach, o tem że on tu bywa — i cóż powiedzą na ciebie, na mnie.
— Niech mówią co chcą — ja robię com — powinna.
— Ale ty właśnie tego robić niepowinnaś.
— Spuść się na mnie.
Jan już zsiadał z konia i witał.
— Teraz przekonywam się, zawołała Julja, że pan polubiłeś to miejsce jak my.
— Albo miejsce, albo — tych, których tu spotykam...
— Wiedziałam, że się na tym komplemencie skończy.