Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Jeśliś kiedy zimą, w nocy jechał pustym krajem, nie zadrżałeś czytelniku na widok świata, któren się zdaje wymarłym, bez życia. —
To wyiskrzenie śniegów i niebios, te milczące światełka migoczące ze wszystkich stron zdają się oczkami duchów, co pilnują mogiły. Przeciągły tylko przykry skrzyp sani, szelest gałęzi suchych i szum wichru słychać posępny. — Smutne myśli zabiegają do głowy i gnieżdżą się w tęsknem sercu. Zdaje się że z tych okow śmierci świat się już do nowej wiosny wydobyć nie potrafi!
Maleńkie sanki skrzypiały po zmarzłych śniegach i posuwały się szybko, szybko ku oświetlonemu domowi. — W końcu długiej ulicy jaśniały okna Dąbrowej. Dziedziniec pełen był ludzi, pełen gwaru, liczne powozy zajeżdżały przed ganek, w sieniach sług pełno. —
Starościna dawała wieczór pierwszego lutego i całe sąsiedztwo było nań zaproszo-