Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 197.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nic bardziej przylegającego do siebie nad młodzież — Jan łatwo ją sobie zaskarbić potrafił, poznał się z nią, zpoufalił. Wszyscy już ku końcowi wieczora podawali mu dłonie jak staremu znajomemu. Jan bowiem nie był jednym z tych sztywnych automatów, co w jasnych rękawiczkach, palec jeden w kamizelkę włożywszy, przechadzają się po salonie; — z każdym zrozumieć się, sympatyzować, zbracić umiał. Wesół dziś bo szczęśliwy, wkrótce stał się duszą zabawy i wziął na siebie jej kierunek. Dziwnem szczęściem nikt mu nie zazdrościł, nikt na to nie sarknął, wszyscy mu pomagali.
Wieczór był ochoczy, i przeleciał strzałą. — Już dniało dobrze, a w lutym jak wiemy dnieje około szóstej godziny, gdy się goście rozjeżdżać poczęli.
Wszyscy młodzi ludzie z kolei żegnali Darskiego, prawie jednemi słowy:
— Bracie, niezapomnijmy się — i kochaj mnie jeśli możesz.