Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

bawy, ruchu, zgiełku, uroku muzyki i świateł, — powiedzieli sobie więcej niż kiedykolwiek dotąd.
Marji już niewidział prawie Jan.
Marja siedziała w kątku, tańcowała jak zmuszona, ślizgając się po posadzce niby cień smutny; niekiedy tylko wejrzeniem objęła szczęśliwszych i — dumała. —
I ją otaczało grono młodych, i jej szeptano słówka, co słodziej niż muzyka brzmią w uszach kobiety, lecz dla niej był to szmer gałązek, szum wody — nic więcej.
Serce było gdzieindziej.
— Panna Marja chora albo zakochana, mówiła młodzież.
— Panna Marja zawsze taka! tłumaczyli inni.
— Ma suchoty! dodał ktoś trzeci.
— Juściż podobniejsza do nich od panny Matyldy, która napróżno sentymentalnym kaszlem chce zwabić narzeczonego do tłustych swych wdzięków. — Nie oszuka nikogo!!