Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 235.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

xiążę; — prezes nie zupełnie był wolny od próżności. — I jemu pochlebiało to xięstwo, z którego żartował.
Julja na podziw Marji, babce i wielu innym, zwykle bardzo zimno i odstręczająco przyjmując i odprawiając przybywających, tego bardzo grzecznie, prawie pociągającym sposobem przyjęła, i xiążę począł bywać dość często w Dąbrowie. Julja traktowała go żartobliwie, grzecznie, ale nie odbierając mu wcale nadziei. Wprawdzie nie pozwalała mu bardzo się zbliżyć do siebie, unikała dwuznacznych wyznań, niechciała rozumieć półsłówek, ale to wyglądało raczej jako zwłoka niż jako odprawa.
A gdy Marja pytała jej z podziwieniem, dla czego xięcia pana trzyma na uwięzi? Julja, która myśl jakąś miała i rachunek, odpowiadała jej: — Zobaczysz — ja nic nie robię bez celu.
— Lecz na cóż go uwodzisz?
— Ja? jego? — jestem z nim jak ze wszystkimi — odprawić go nie mogę, bo