Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— I cóżby było? drzącym głosem spytała go Julja.
— Byłbym cię zabił! stłumionym ponurym tonem odezwał się Jan.
Julji twarz rozjaśniła się.
— Daruj ukochany — o! daruj, to była próba.
— Jeszcze jedna taka, odpowiedział Jan, a zginiemy oboje — a więcej nie zobaczysz mnie Juljo. Rób ze mną co ci się podoba, ale szydzić z uczucia, którego znasz gwałtowność, które mówisz że podzielasz, bo dziś zwątpiłem o tem — o! nie próbuj.
Namiętność, z jaką to wyrzekł Jan, była najlepszym dowodem dla Julji, że rok niewidzenia nie tylko nie zmienił miłości Jana, ale ją podniósł jeszcze. Była szczęśliwą!
— Kiedy wróciłeś z Litwy? spytała —
— Z Litwy! ja tam niebyłem od roku.
— Gdzieżeś był?
— Tu, w Jarowinie.