Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 250.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spodziewam się, że ani jej serca, ani uczuć nie dotkniesz. Możecie sobie być najzimniej, najobojętniej, najchłodniej, bylebyście codzień się widywali, a na te dzienne odwiedziny najmniej naznaczam godzinę. Będziecie mogli mówić — o mnie naprzykład? — A jeśli w końcu zaczniecie mówić — o sobie —
I cichym głosem dodała,
— Ja ustąpię wam z drogi.
Niepodobna było prekonać Julję i uprosić ją, aby tę dziwną próbę, w której narażała na najprzykrzejsze położenie przyjaciółkę i kochanka — odstąpić chciała. — Jan błagał ją — napróżno; odjechać musiał przyrzekając, że spełni rozkaz.
Lecz Marja o niczem niewiedziała jeszcze. Wieczorem dopiero, gdy obie w pokoiku Julji siadły u komina, długo niewiedząc jak do tego przystąpić, Julja przysiadła u kolan Marji na dywanie i najpieszczotliwszym głosem, najpokorniej odezwała się: