Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 253.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Marjo! droga Marjo! co mówisz. —
— I chciałabyś, żebym cierpiała —
— Dla czegoż miałabyś cierpieć?
— Dla czego!! Marja spuściła ręce i dopiero postrzegła, że się tłumaczyć nie mogła, zarumieniła się, — tajemnica tylko co jej ust nie przeszła, zwróciła ją do serca.
— Odmawiasz mi —?
— Juljo! pomiarkuj, czego ty żądasz! Godziż się to, jego tak dręczyć?
— Spodziewam się, że udręczeniem być niemoże dla niego towarzystwo Marji, nawet dla tego kto kocha inną. Będziecie mówili — o mnie, liczyli dnie — czytali — milczeli — co chcecie, ale widywać się będziecie.
— Ja nie wyjdę do niego.
— Zrobisz to dla mnie.
— Juljo, ja tego zrobić nie mogę — to nadto, nad siły moje!
— Jakto? bałażbyś się —
Marja znowu się zapłoniła. — Ale to nieprzyzwoite — będą mówić, domyślać się, i ja zginę ofiarą twoją.