Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 255.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mu głowę — jeśli ty tego niedokażesz — o! to już nikt w świecie!
Długo w noc rozmawiały; Marja wróciwszy do swojej izdebki, klękła u łóżka, modliła się, płakała, błyskawice latały przed jej oczyma, krew zalewała serce, myśli szumiały wzburzone. Pół roku! całe pół roku niezamąconego szczęścia — a potem na wieki klasztor, cisza, modlitwa, łzy i zapomnienie....
Rano podkomorzyna zajeżdżała po Julję, i Jan był na pożegnaniu. — Marja i on inaczej niż wczora spojrzeli na siebie, na obojgu znać było jakieś pomięszanie i bojaźń, Marja rumieniła się co chwila i słabła..... A gdy Jan odprowadzając Julję odjechał, długo jeszcze powiodła za niemi oczyma. —