Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Ostrożnie z ogniem 277.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zajadle nucił tylko w krzakach pod oknem. W progu z głową w dłoniach siedział Kasper i łzy ocierał. — W pierwszej izbie nikogo — W sypialni okno było otwarte, na łożku leżał Jan, a raczej skelet biednego Jana, z oczyma otwartemi straszliwie i usty spalonemi gorączką — ręce jego bezwładne opadały na pościel, pierś powolnym ciężkim podnosiła się oddechem. Patrzał w okno, a nic niewidział.
Przy nim w głowach starzec, jak on nieprzytomny, skościały, blady, złamany w pół i drżący; łzy płynęły mu po twarzy bez ustanku i długa ich struga wyryła na policzkach drogę czerwoną. — Widać nie dziś już płakał...
Nikogo więcej i pies tylko wierny u nóg łóżka z podniesioną głową, zawył niekiedy pół głosem i przelękły własnym głosem wśród ciszy, przypadał znowu. —
Słowiczy spiew i szczebiotanie ptaków słychać było przez okno — w stajni rżał Lebed siwy...