I ja byłem w Arkadyi i mnie w życia wrotach,
Zabłysły niebios siedmiobarwne tęcze,
I mnie złudzenia, jak sieci pajęcze,
Objęły, kołysały, w zdradliwych uplotach.
I ja marzyłem sławę, wieńce i oklaski,
I ja leciałem za próżném widziadłem; —
Lecz smutna ciemność pochłonęła blaski —
I ja — na ziemię upadłem.
A! oddajcie mi moje ułudzenie stare:
Miłość, nadzieję i wiarę.
Wiarę w ludzi i w siebie — nadzieję przyszłości —
I drogą i najdroższą — tę iskrę miłości,
Która ledwie w sercu tleje!
Ach! oddajcie mi miłość, wiarę i nadzieję!
O! życie moje, jakżeś ty utkane,
Co w tobie dziwów, co cudów jest w tobie —-
Wszystko leci, przemija i pędzi zziajane —
Przedemną czekać, w mym grobie.
Na dnie jego ileż to pamiątek się zwali,
Ile drugie te piersi przysypie, przykryje —