Że chciałbym stary, usiąść przy kominku,
Zrzec się serca roskoszy, zrzec się serca burzy,
I długo odpoczywać i oddychać i siedzieć,
Spać duszą, ciałem, rękoma, oczami!
I o niczém nie myśleć, o niczém nie wiedzieć.
Tak jak mieszkańcy mogiły; —
Póki spoczynek nie dodałby siły,
Do nowéj walki z nowemi wrogami,
A wrogi moje — te nerwy przeklęte,
Ni ich opjum uśpić może,
Ani z laurocerazu krople wyciśnięte,
Ani wszystkie te leki któremi im grożę.
Drżą mi w głowie, drżą w sercu, w piersiach w całém ciele,
Ogień w nich płynie.
Ale w głowie, aj w głowie jakże tam ich wiele
A gdy się rozigrają w wieczornéj godzinie
Próżno im na dobranoc nudne książki czytam,
Gram w karty, lub gazetę bibulastą chwytam
By z niéj usypiając silnie wysiać soki —
Próżno — jak owa młodzież gdy rozpocznie skoki
A skrzypce grać przestaną i świece pogasną,
Jéj bez skrzypców wesoło, i bez świécy jasno.
Z temi nerwami, jestem wątpliwości nie ma
Tak jako koń na młynie, co sam ruszył koło,
Ale koła nie zatrzyma.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.