Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

Dajcie mi pokój — nie mówcie już o niéj
Człek idąc w lata ułudzenia traci —
I ile włosów upadnie mu z skroni,
Tylą zawodów doświadczenie płaci.
Niechcę przyjacioł, bo na cóż się zdali?
Aby szydzili kiedy skorzystali,
I jak zdobywca, co odkrył świat nowy,
Jego mieszkańcom pościnali głowy,
Biada tym, których dusza się otwiera,
Jak kwiat gdy słońce na niego spoziera,
Bo kwiat uwiędnie i dusza zboleje,
Gdy słońce zajdzie — zawiodą nadzieje.
Na cóż się zwodzić, na co łzy wylewać —
Lepiéj nie wierzyć, o lepiéj nie wierzyć,
Lepiéj nie kochać, lepiéj nie spodziewać.
I lepiéj może swych złudzeń nieprzeżyć.
Bo z młodu tylko, dopóki świat nowy
W swych zasłon jeszcze uroku,
Młodemu stawi się oku,
Bo z młodu tylko świat wasz jest różowy.
Lecz idźcie w lata, będziecie powoli
Tracić coraz wiarę młodą,
Im dłużéj zwodzon, tém gorzéj zaboli
Kiedy nadzieje zawiodą.
I nim twojego kresu dojdziesz człecze
Zielone liścia i kwiaty różowe,