Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

Pokój tylko mieszkał z nami.
Panie Hilary! Wy księże plebanie,
Prosimy bardzo — nie spernuj prośbami,
Przyjmcie wdzięcznie, na co stanie
Bo dobre, stare przysłowie powiada;
Czem chata może, tém rada.
Panie Chorąży? A godna rodzina?
Czy prosperują? dziateczki i żona?

Chorąży.

Dość Bogu dzięki! Wziąłem z sobą syna,
Zaraz tu będzie. Gdzież głowa szalona
Zbiwszy się z drogi na plebańskiéj łące
Poszczuł chartami razem dwa zające.
Zające w krzaki, psy za zającami,
A pan Stanisław poleciał za psami.

Ktoś drugi.

Pewna nadzieja, że będzie zwierzyna,
Bo psy pańskiego syna,
Nie wiem czy wiatrem przegonić się dadzą.

Chorąży.

Łaska to pańska! I w saméj istocie,
Darmo ich nigdy w pole nie wprowadzą —
Lecz Waćpan nie wiesz o mych gończych cnocie,